Źródło: Facebook - Joan KaObserwując od dłuższego już czasu nieco z boku, nie angażując się świadomie w żadne społeczne działania związane z działalnością federacyjną, związkową i inną, po organizacji tegorocznej dużej imprezy dla Związku... Federacji czy innych struktur, w których funkcjonujemy nie jestem w stanie kolejny raz przemilczeć tego, czego przemilczać się nie powinno.
Wszystko w co się angażuję, robię na 300%, ponieważ jak już robię, lubię to robić bardzo dobrze. I tak, popełniam błędy, czasami się potykam, albo coś nie do końca mi wychodzi tak jak zakładałam, ale staram się traktować to jako lekcję... nie porażkę... i ulepszając pierwotną wersję... pracuję dalej...
Czasami wychodzi... czasami nie...
Poza tym, nie znam osób, które się nie mylą, za to znam takich, którzy uważają się za nieomylnych...
Na pewno jednak nie mogę sobie zarzucić braku serducha zaangażowanego w każde swoje ?dzieło?. Taniec od zawsze dla mnie był czymś więcej niż rywalizacją sportową i angażując się w pracę z parami, a tym bardziej w organizację tak ważnej dla tancerzy imprezy jaką są Mistrzostwa Polski staramy się wspólnie, żeby było to właśnie dla nich - tancerzy - święto tańca, podczas którego poczują się zaopiekowani i będą wiedzieli, że to oni w całym tym zamieszaniu są najważniejsi, dzięki czemu będą mogli na parkiecie wydobyć ze swojego tańca to, co najpiękniejsze i pokazać widzom profesjonalizm, ale też ogrom emocji towarzyszących nam w tańcu...
Bez zaangażowania serducha byłoby to niemożliwe... bo dzięki niemu... tyle niemożliwych rzeczy staje się możliwymi... To ono przyciąga z kolei do nas ogrom fantastycznych ludzi, którzy swoim zaangażowaniem, wkładem finansowym lub na tysiące innych sposobów pomagają nam zrealizować zamierzony cel - imprezę, o której długo mówią nie tylko tancerze, ale też nasza konińska publiczność...
Myślę, że za każdym razem wychodzimy z tej nierównej walki obronną ręką...
Jedno jednak nie daje mi spokoju...
Struktury i ludzie je tworzący, w których funkcjonujemy, którzy powinny wspierać nasze działania i być dla nas drogowskazem podczas pracy z tancerzami, czy organizacji imprez, otuchą w chwili, kiedy coś nie wyjdzie i pomysłodawcą w rozwiązywaniu problemów, a którzy według mojej własnej opinii niejednokrotnie nie dość, że nie wspierają, na pewno nie podziękują za zaangażowanie i trud włożony w to wszystko, to jeszcze w całym tym zamieszaniu organizacyjnym potrafią wytknąć najmniejszy nawet błąd...
W pełni zrozumiałe jest dla mnie, że funkcjonując w strukturach związkowych, są pewne przepisy, standardy, które powinny pomagać nam wszystkim: trenerom, sędziom, tancerzom i działaczom - funkcjonować, ale zapominamy o jednym: to Związek ma być dla nas - tancerzy, ludzi tworzących ten taniec, a nie odwrotnie.
Bez tancerzy, trenerów, ludzi organizujących największe wydarzenia taneczne - żaden związek nie będzie miał racji bytu... nie będzie po prostu nikomu potrzebny...
I szczerze - póki tylko zajmowałam się parami w sumie nie za bardzo był mi potrzebny, bo szkolenia stroje i wyjazdy parom sponsorują po prostu rodzice. Strategie rozwoju każdy z parami opracowuje sam.
Odczułam to dopiero dobitnie, że nie wszystko działa tak jak należy, angażując się w organizację imprez.
Dlatego bądźmy elastyczni, ale też wymagający wobec osób, które chcą angażować się w budowanie nowych struktur... bo tylko wtedy kiedy jasno i wyraźnie wyrazimy sprzeciw temu, co zamiast rozwijać taniec będzie go niszczyć będziemy w stanie stworzyć coś dobrego...
Czas, w którym wszyscy dopasowywaliśmy się do skostniałych struktur, "bo tak trzeba" niezależnie czy działają one na naszą korzyść czy nie - już dawno powinien minąć...
Czasy rządów autorytarnych również...
Tworzymy nowe... Wszyscy... więc będą błędy... będą potyczki, być może będą spory..., ale spróbujmy to nowe stworzyć po nowemu, a nie pozostając przy starych nawykach... bo jak widać i słychać... stare nie zawsze działają idealnie...
?Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.?Dialog, to forma komunikacji, która przynosi wymierne korzyści i często rozwiązania korzystne dla obu stron - a bez umiejętności komunikacji rozwalimy coś tak pięknego, co kilkadziesiąt lat temu stworzyli nasi poprzednicy z miłości do tańca...
Zgubimy taniec..., bo pozbawimy go duszy w imię procedur...I nie zasłaniajmy się ze strachu wszyscy ?przepisami", przestańmy się nawzajem straszyć... a zacznijmy rozmawiać...
We wszystkim najpierw trzeba być po prostu człowiekiem z pełnym wachlarzem emocji i zrozumienia, że nie jesteśmy doskonali..., a wtedy łatwiej nam spojrzeć na niedoskonałości innych...
Ewolucja to są zmiany, zmiany dość dynamiczne, nie zawsze kontrolowane, ale na które musimy być przygotowani i nauczyć się reagować na nie i na pewno nie traktować ich jako przeszkody - bo wtedy cofamy rozwój i zaczynamy kręcić się w kółko, a ostatecznie - cofamy się...
I proszę, nie zaprzeczajmy, że sponsorzy poza parami nie są najważniejsi podczas organizacji tego typu imprez, kiedy koszty są tak olbrzymie, i dodatkowo w ?tych? czasach... bo bez ich wsparcia organizacja nie byłaby możliwa, a wręczenie im statuetek z podziękowaniami powinno być bezdyskusyjne i poza wszelkimi procedurami.
Przepisy mają nam pomagać funkcjonować, a nie nas ograniczać...
Nie udawajmy, że jest dobrze jak nie jest...
Nie bójmy się szczerze powiedzieć, że z czymś się nie zgadzamy...
I nie odzierajmy tańca z jego artystycznej części tylko dlatego, że jest rywalizacją sportową... bo zgubimy to co w nim najważniejsze... istotę tańca...
Bardzo długie i bardzo osobiste, ale zbyt długo już trzymane w środku...
Musiało w końcu wypłynąć...
Joanna Jaśko-Kowalska