Tańca klasycznego, ludowego oraz podstaw akrobatyki uczyła mnie pani Zofia Mikosz - Moszyńska. Przetańczyłem tam sześć lat, do 1974 roku.
Przygodę z tańcem towarzyskim rozpocząłem w klubie "AKTAN" przy ówczesnym Wojewódzkim Domu Kultury. Ściągnęła mnie tam na zajęcia przedsiębiorcza mama mojej partnerki. Naszym trenerem była wówczas Pani Beata Lichtarska - jedna z najlepszych nauczycielek tańca. Dzięki niej taniec stał się miłością mojego życia. W barwach tego wrocławskiego klubu tańczyłem 8 lat. Zdobyłem klasę "A", tańcząc w tym czasie z trzema partnerkami.
Później był okres olsztyński. W 1981 roku zdałem maturę, i był to dobry moment do tego, by w życiu coś zmienić, nadal jednak chciałem tańczyć. Postanowiłem zdawać na studia do Olsztyna, ponieważ od kilku lat był to najlepiej rozwijający się ośrodek taneczny w Polsce.
Na turniejach miałem okazję poznać tancerzy z tego miasta, z którymi się zaprzyjaźniłem. Ale, przede wszystkim, chciałem być trenowany przez legendarną polską trenerkę - Marię Jolantę Felską, twórczynię i inspiratorkę całego tanecznego zjawiska kulturalnego, które powstało w Olsztynie. Było to ewenementem na skalę krajową, który już nigdy się nie powtórzy w takim wymiarze. Wystarczy powiedzieć, że przez prawie 20 lat pierwsze 3 miejsca w tańcach standardowych i latynoamerykańskich zajmowały pary olsztyńskie.
Przez miesiąc nie miałem partnerki, po czym ... dostałem tę (wtedy partnerki się dostawało - o wszystkim decydował trener), o której tak naprawdę marzyłem z dwóch powodów: po pierwsze była bardzo ładna i utalentowana, po drugie - rok wcześniej na ogólnopolskim obozie tanecznym w Nowej Soli coś między nami się zaiskrzyło. Mowa tu, oczywiście, o mojej żonie - Iwonie Szymańskiej-Pavlović.
WSPÓLNA KARIERA ZAWODOWA
Razem szybko robiliśmy postępy. Po roku tańczenia otrzymaliśmy klasę S. Było to bardzo dużym wyróżnieniem, ponieważ par o tak wysokiej klasie było w Polsce zaledwie kilka. Po dwóch, trzech latach pracy byliśmy już w czołówce par Polski. Pojawiły się zaproszenia na turnieje zagraniczne, z początku z byłych krajów demokracji ludowej, później z zachodnich. Jeżdżąc na Zachód zrozumieliśmy, że aby nadal się rozwijać, musimy wyjechać z Polski, wówczas "komunistycznego getta".
Londyn - szkołą życia
Postanowiliśmy wyjechać do Londynu. Uważaliśmy, że jeżeli się uczyć, to u najlepszych. Był rok 1987, byliśmy już wtedy amatorskimi mistrzami Polski w 10 tańcach. Nasza podróż do Londynu to temat na książkę, i to wcale nie cienką. Był to okres wytężonej pracy, a jednocześnie szkoła życia.
Szybko okazało się, że aby brać systematycznie lekcje, potrzebne są pieniądze. Aby mieć pieniądze, potrzebna jest praca. W Londynie wykonywaliśmy chyba "wszystkie zawody świata"! Do dziś posiadamy umiejętności, o które nikt by nas nie posądzał. Poznaliśmy tam wiele osób, które ukształtowały nasze umiejętności taneczne oraz pomogły zmienić naszą filozofię życiową, dzięki której jesteśmy tymi, kim jesteśmy.
Pracowaliśmy nad tańcami standardowymi i latynoamerykańskimi z wieloma trenerami, sławami ówczesnych czasów. Trener, o którym muszę wspomnieć, to Walter Laird. Jego lekcji nigdy nie zapomnimy. Głównymi trenerami w tańcach standardowych byli Kenny i Marian Welsh, w tańcach latynoamerykańskich - Mark Parkin. Czuliśmy, że najwyższy czas zacząć specjalizację taneczną. Problem polegał na tym, że Arek miał większe predyspozycje do tańców standardowych, natomiast Iwona do latynoamerykańskich. Ponadto w obu stylach reprezentowaliśmy podobny poziom, a nie mogąc się zdecydować, tańczyliśmy oba style nadal. Miało to swoje plusy i minusy. Tańcząc jeden styl, mogliśmy się szybciej rozwijać, tańcząc dwa - byliśmy bardziej wszechstronni. Mogliśmy zostać nauczycielami tańca i prowadzić klub taneczny. A to było naszym głównym celem.
Powrót do domu
Do Polski wróciliśmy latem 1991 roku. Mieliśmy zamiar na stałe pozostać w Olsztynie. Z USA przyszła propozycja pracy w charakterze nauczycieli tańca, ale zrezygnowaliśmy. Stęskniliśmy się za krajem. Byliśmy znaną parą. Trzy tytuły mistrza Polski w 10 tańcach oraz dwa tytuły w stylu latynoamerykańskim. Mieliśmy również tytuły wicemistrza Polski w stylu standardowym. W tym samym roku postanowiliśmy tańczyć w gronie zawodowców. Na dobre rozpoczęliśmy też pracę trenerską w Młodzieżowym Klubie Tańca Towarzyskiego "Muza". Klub rozwijał się dynamicznie. Zrzeszał liczne pary młodzieżowe i dziecięce. Wiele z nich plasowało się w czołówce rankingu tańca turniejowego. W tym czasie byliśmy już trenerami mistrzów Polski w kategorii youth (???) i młodzieżowej: Darka Kacprzaka i Beaty Koprowskiej oraz Rafała Karbowiaka i Edyty Kacprzak, z warszawskiego klubu "Syrena".
Mistrzem Polski juniorów została również para z klubu "Muza" - Paweł Włodzimierz i Joanna Rydzińska.
Późniejszy dorobek trenerki to: mistrzowie Polski w stylu LA Youth - Przemek Łowicki i Ola Grabowska, finałowa para amatorów - Przemek Wereszczyński i Monika Grzelak, mistrz Polski amatorów w stylu LA - Marek Egurolla i Joanna Szokalska, późniejsi mistrzowie w grupie zawodowców.
Satysfakcjonował nas taniec wśród zawodowców. Szczególnie polubiliśmy show dance. Mieliśmy duże predyspozycje do tworzenia ciągle nowych choreografii, które zaskakiwały publiczność. Korzystaliśmy często z polskiej muzyki, co było wtedy czymś nowatorskim. Ukoronowaniem naszej aktywności w tej dziedzinie było zdobycie kilku tytułów mistrzów Polski w kategorii show.
Pożegnanie z tańcem turniejowym
Grudzień 1994 roku - nasz ostatni turniej. Mistrzostwa Polski w Olsztynie, w hali "Urania". Drugie miejsce. Lekki niedosyt, gdyż wszystkie turnieje poprzedzające MP wygraliśmy. Tak bywa. Rozpoczął się nasz nowy etap w ciągłej przygodzie z tańcem. Mieliśmy więcej czasu, więc bez reszty oddaliśmy się pracy trenerskiej. W tym czasie krystalizował się w naszych głowach pomysł budowy naszej własnej, wymarzonej szkoły tańca. Myślą o niej wszystkie pary, jest to bowiem naturalna kolej rzeczy, ale również wielkie ryzyko organizacyjne i finansowe. Nasze ambicje sięgały wysoko, nie chcieliśmy mieć małej salki do prowadzenia lekcji, lecz szkołę z prawdziwego zdarzenia.
Szkoła tańca - nowy etap
Wiosną 1997 roku ruszyły prace budowlane. Miał to być obiekt, którego powierzchnia była porównywalna z powierzchnią większych szkół tańca w Europie, czyli około 1000 m2 , dwie sale po 250 m2. Szkołę oddano do użytku we wrześniu 2001 roku. Jest obiektem użyteczności publicznej. Służy całemu miastu. Waz z otwarciem szkoły tańca, założyliśmy wspólnie z naszymi przyjaciółmi - Robertem i Danutą Wota nowy klub taneczny ESTELA. Dziś tańczą w nim pary reprezentujące wysoki poziom, dobrze rozwija się również sekcja dziecięca klubu. W planie mamy dalszy rozwój klubu tańca.