INNE TAŃCE - ARCHIWUM / WYBIERZ / ROK 2012 I WCZEŚNIEJ

Pasty Josta & Vikcy Beginning

Lambadowe pozdrowienia z Brazylii

Dodano: 2011-01-05 | 09:04:51


Rok 1988. Francuski biznesmen Olivier Lamotte d'Incamps odwiedza brazylijskie miasto Porto Seguro. Pod wrażeniem coraz większej popularności lokalnego tańca, wykupuje prawa do 300 brazylijskich utworów, a po powrocie do Francji zakłada zespół Kaoma.


Chwilę później, dzięki paneuropejskiemu tournée i znakomitej promocji medialnej, cały kontynent szaleje na punkcie nowego tańca. Singiel, promujący płytę Kaomy, podbija listy przebojów i parkiety dyskotek. Dziewczyny stroją się w kuse spódniczki, a panowie porywają je w szach mat ognistych figur. Tak oto przebojowe lata 80? upływają w płomieniach "Lambady".

Lambadowe początki pamiętają Brazylię jeszcze z czasów XIX - wiecznej, portugalskiej kolonii. Jedną z ówczesnych rozrywek Brazylijczyków jest carimbó - zmysłowy taniec "liczony na 2", wyrażający się w zmysłowych ruchach bioder tancerki i charakterystycznych seriach jej obrotów. Technika carimbó ewoluuje na przestrzeni dekad. Widać wyraźne wpływy Farró, innego rytmicznego tańca o brazylijskim pochodzeniu oraz karaibskich muzyków i ich metalowego, nie drewnianego jak w przypadku carimbó, instrumentarium. Na początku lat 80? XX wieku następuje istotna zmiana - carimbó zaczyna być tańczony w parach. Rozgłośnie radiowe coraz chętniej nadają przeboje o "mocnym uderzeniu", co w języku portugalskim nazywają słowem "lambada". W ten sposób rodzi się nazwa muzyki i stylu tańca, której używamy do dziś.

Kaoma wydaje ponadczasowy clip do "Lambady". W otoczeniu brazylijskich palm, na deskach nadmorskiej kawiarenki opowiada historię platonicznej i zarazem tanecznej miłości małego, ciemnoskórego Chico i długowłosej, o głowę wyższej Roberty. W kulminacyjnym momencie opowieści ojciec dziewczynki, nie tolerujący fascynacji młodych, zostaje rozbrojony tańcem. Jedna z tancerek wciąga mężczyznę w kołysanie lambady, łamiąc grymas jego niezadowolenia pierwszym uśmiechem. Wszelkie podziały i złe humory przestają mieć znaczenie. Wszyscy oddają się zabawie. Dobro zwycięża. Zakochanie i lambada górą!



Clip obok pokaźnej dawki słonecznej energii z brazylijskich plaż serwuje widzom lambadowe pr?t-?-porter. Niezapomniana żółta spódniczka tancerki, zakrywająca ćwierć uda, skąpa bluzeczka Roberty w biało - niebieskie paski, długie spodnie tancerzy i odkryte pępki. Cały świat wzoruje się na stylu Kaomy! Nawet skandal, który wybucha dokoła "Lambady", jako nieautoryzowanego przekładu utworu "Llorando se fue" z 1982 r. boliwijskiego zespołu Los Karkas, nie podważa sukcesu tego utworu. Muzyczno-taneczny przełom lat 80? i 90? bez wątpienia należy do "Lambady".

Na fali brazylijskiego przeboju powstają kolejne lambaterias, parkiety dla tańczących ten zmysłowy taniec. Pary falują ekstatycznie i w odróżnieniu od poprzednika carimbó, rozliczają lambadę ?na 4?. Ruchem bioder uderzająco przypominają kołysanie bachaty, a charakterystycznym prowadzeniem partnerki przywodzą na myśl kizombę. Jednak ruch tancerza wyprowadzany jest z ciała, co zdecydowanie wyróżnia ten taniec spośród innych latynoskich technik. Kroki są przestronne. Ciało partnerek rolluje, a głowa zatacza charakterystyczne kręgi (balo apagado) albo przetacza się z lewej strony do prawej (peo). Niestety na przestrzeni wielu lat nie wykształca się kadra instruktorska lambady. Brakuje filmów instruktażowych i profesjonalnie prowadzonych warsztatów. Jest to taniec klubowy, uliczny, podpatrywany, podlegający częstym modyfikacjom. Nie dziwią dziś nikogo lambadowe spiny zapożyczone z jive?a, swingowe kroki ze Wschodniego Wybrzeża, a nawet elementy akrobatyczne. Efektem nieustającej popularności tańca są też liczne wariacje muzyczne. Wykonywany często do karaibskiej muzyki zouk [czyt.: zuk] funkcjonuje dziś najczęściej pod dwuczłonową nazwą zouk-lambada.

Pasty Josta

Foto: Pasty Josta

Po latach przemian zoukowo - lambadowy dorobek jest dziś w dobrej kondycji. Lepiej usystematyzowany może się pochwalić swoim oddanym i wykwalifikowanym gronem pedagogów. Europa Zachodnia z wielkim entuzjazmem tańczy zouk na swoich parkietach. Kraje środkowoeuropejskie jeszcze nie do końca przekonane, coraz śmielej zapełniają taneczny grafik lambadowymi eventami. Świadczy o tym chociażby nadchodzący w Polsce styczeń 2011. Mamy tam już trzy godne uwagi wydarzenia. Do Warszawy przybywa sam Pasty z Curaçao. Tygodniową przygodę z zoukiem i jego mistrzem będzie można przeżyć na parkiecie alternatywnego studia tańca Salsa Libre. Dla mieszkańców Trójmiasta znakomita polska para Michalina Podolska i Kamil Borecki we współpracy z gdyńskim studiem tańca Tango poprowadzą warsztaty zouk dla początkujących kursantów. Koniec miesiąca zapowiada lambadowe szaleństwo na południu kraju. Warsztaty tego tańca odbędą się w opolskiej szkole Salsomania. To dopiero początek roku! Kolejne miesiące zwiastują jeszcze więcej wrażeń.

Tymczasem dowiaduję się o losach Chico i Roberty, jak to oboje po krótkiej karierze muzycznej zapoczątkowanej "Lambadą", obierają zupełnie odmienne ścieżki życiowe. Ku niemałemu zaskoczeniu pełne uroku dziewczę okazuje się być dziś weterynarzem, a kochliwy chłopiec - protestanckim księdzem. Swym kolorowym dzieciństwem znaczą kulturę muzyki i tańca. Nieco kontrowersyjnie w tak młodym wieku poruszają biodra setek rozbawionych lambadowiczów na całym świecie. Instynktowny taniec ukręcony z piachu brazylijskich plaż i rozpalonych słońcem ciał podnosi dziś temperaturę wszędzie, gdzie się pojawi, bez względu na geografię i klimat. Czy przyjmie się na polskim gruncie i potwierdzi swój ponadnarodowy magnetyzm? Jeżeli pewna swego promocja i otwarte serca tancerzy nie zawiodą, wróżę powodzenie. Rozemocjonowana obserwuję i znad zaciśniętych kciuków kibicuję. Ponęty flirt lambady z Polską, chciałabym jeszcze nie jedno o tobie napisać!

Sylwia Orczykowska
Komentarze: 5 Ostatnio dodany: 2011-01-11 | 23:23