Miałem okazję przyglądać się nowemu narybkowi naszej sceny. Jest dobrze. Jest bardzo dobrze.
Pamiętam czasy
(oczywiście Pitzo lub Temps mogą powiedzieć więcej), gdy na imprezy przyjeżdżała garstka Popperów. Jeśli dobrze pamiętam, na CTF 2, było ok...20. Obecnie na samą
"Warszawską Schadzkę" przybyło więcej. Rozwój tego stylu, nie byłby możliwy, bez osób, które na zasadzie:
"kropla drąży skałę", powoli podnosiły poziom i rozwijały scenę poppingu. A gdy do Polski zaczęły przyjeżdżać ikony tego stylu, progres był tylko kwestią czasu. I to się dzieje.
Z lockingiem jest podobnie.
3-4 lata temu pojawiły się w Polsce nowe style:
House oraz
Krump. Dla wielu z nas - całkiem nowa "bajka". Dla piszącego te słowa także. Idąc z duchem rozwoju, chcąc nadążyć za Europą, czy innymi regionami świata, młodzież ruszyła po nowe umiejętności, nową wiedzę.
Efekt, to mocno już ogarnięty temat house'u. Polska scena doczekała tancerzy
(Ryfa, Pablo, Bagieta) reprezentujących wysoki poziom, a co więcej - potrafiących nauczać tego stylu. W szkołach tańca powstają "classy", gdzie są zajęcia ukierunkowane na ten styl. Można? Można!
Krump
- tu muszę się oprzeć na szczątkach informacji, które do mnie dochodzą. Co jakiś czas widzę info o warsztatach z tego stylu. Nie wiem, czy poziom na nich jest dobry, czy nie, ale jest to oznaka, że i w tej kwestii coś się dzieje. Ubolewam, że jest mało imprez, na których są contesty lub krump session, ale chyba, na razie, trzeba to zrzucić na karb zbyt mało rozwiniętej sceny. Choć - jak można zobaczyć w net-cie - są u nas tancerze, którzy jeżdżą za granicę i tam walczą jak równy z równym, vide
Tiger z ekipy
Top Toys. Czyli - też można!!!
Kolejnymi "młodymi" stylami są
Wacking i
Voguing, które jeszcze raczkują, ale już pojawiają się imprezy
(np. Black Streets), na których oprócz contestów, są warsztaty, gdzie można zdobyć nowe umiejętności.
(Prawie) na deser zostawiam
Dancehall. Mówiąc krótko - dzieje się!!! Na początku jedyną imprezą była "
Shake Your Booty", obecnie w kraju, rocznie jest klika imprez dla miłośników jamajskich rytmów, od dużych w/w SYB, po mniejsze, odbywające się w klubach, vide ADHD w Poznaniu.
Ostatnimi czasy pojawiła się nowa "konkurencja"
(ech... nie lubię tego słowa, gdy mówię/piszę o tańcu) Me Against The Music - nazwa mówi wszystko. I bardzo fajnie, że takowe mają miejsce.
No i na koniec mój "konik" -
Hip-Hop. Wiele już napisałem, chwaliłem, więc tym razem krótko. Nie byłoby rozwoju tego stylu, gdyby nie klika czynników:
- Wiggles, Salah, Fabrice - przyjeżdżają do Polski, sędziują i prowadzą warsztaty,
- młodzi tancerze, nie oglądając się na "papkę", jaką funduje nam TV, mają otwartą głowę, szukają wiedzy i inspiracji u autorytetów, a nie u "gwiazd" telewizyjnego programu tanecznego.
- z kolei nasi tancerze, co i raz słyszymy o sukcesach za granicami. Choćby ostatnio - TT wygrali Funkin Styles, Lipskee i Kaczorexxx - Juste Debout w Szwecji. HHK, SDK, czy eliminacje JD odbywające się w innych krajach - nasi już tam są, pokazują się, walczą...
- słuchają muzyki, prawdziwego Hip-Hop'u (na imprezach słyszałem amerykański, francuski, polski), a nie Hip-Popeliny rodem z Bravo, Popcornu itp. I, co ważne, tańczą do niej na treningach.
- Tańczą... Coraz więcej jest imprez, jamów, spotkań (o warsztatach nie wspomnę), na których tancerze mogą się sprawdzić. Czy to w dużych halach (TSC, Wirująca Strefa), mniejszych salach (Warszawska Schadzka), czy na parkietach klubowych (ADHD) - tam rządzą freestyle, zabawa i flow.
Kończąc - cieszy mnie również fakt, że jest w Polsce wielu, młodych tancerzy, ekip, które potrafią zaskakiwać - jak choćby ostatnio
Co Jest Crew pokazują, że nie tylko turniejowe showcase'y dobrze im wychodzą, ale i w battle mają dużo do pokazania. Jaram się naszą sceną, ekipami
(KBC, TST, TT, DPS, Enzym, czy w/w CJC), których obecność na imprezie mogę podsumować, często ostatnimi czasy wykorzystywanym, powiedzonkiem:
"Jeśli są na imprezie, to wiedz, że coś się dzieje!".
I to wszystko ma miejsce, na imprezach, na których nie ma federacyjnej legitymacji, regulaminów, itd., gdzie taniec jest zajawką, a nie dyscypliną sportową... I miło wielce, usłyszeć, jak po przegranej battle, tancerz z błyskiem w oku mówi:
"To była walunia życia".
W ramach pointy: Ty, młody tancerzu, szukający radości, daj się ponieść fali flavy wypływającej "undergroundu",
"Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni, jak nie rzeka podziemna?" *Pozdrawiam,
Piotr "Sypi" Sypniewski...
* Jacek Kaczmarski "Źródło"
P.S. Myślę, że warto zadać tu pytanie:
Czy jeśli na imprezy "undergroundowe" przyjeżdżają:
- Boogaloo Sam
- Mr. Wiggles
- Loose Joint
- Salah
- Bionic Man
- Don Campbell
- Fabrice i inni...
...to jest to jeszcze "Underground" ???
Odpowiedź zostawiam Wam.