INNE TAŃCE - ARCHIWUM / WYBIERZ / ROK 2012 I WCZEŚNIEJ

Eddi Torres

Magiczna wizyta króla mambo w Polsce

Dodano: 2010-12-14 | 07:37:58


Padło hasło podwiezienia artysty do hotelu. Przywitaliśmy się z humorem - był wzorowo przygotowany do polskiego zwyczaju trzech "cmoków", nie poprzestając na dwóch. Żartując, ruszyliśmy do samochodu.


Pod hotelem - mini festiwal. Wracający do swoich pokoi tancerze improwizowali w płaszczach salsowe show. Było głośno i radośnie. Mój pasażer dołączył do grona tańczących ... To jedna z wielu niezapomnianych widokówek tegorocznego, największego w Europie Środkowej  VI Warsaw Salsa Festival.

Wspaniałość świata tańca odkrywa, mając 16 lat. Wszystko zaczyna się od walki o względy Renée, gdy sam nie potrafi jeszcze tańczyć. Przegrywa z kretesem, taneczne potyczki z rówieśnikiem o względy nastoletniej piękności. Sytuacja nie pogrąża przegranego. Co więcej - rodzi obsesję "to dance Latin". Na przestrzeni następnych kilku lat staje się poważanym tancerzem, startującym w międzynarodowych konkursach. Dziś - legenda tańca, twórca nowojorskiego stylu salsy na "2", człowiek wielkiej pasji, nauczyciel, choreograf i wspaniały tancerz. Poznajcie Eddiego Torresa!

Eddi Torres

Czasy, w których Torres po raz pierwszy styka się z tańcem nie sprzyjają jego nauce. Brakuje szkół oraz instruktorów. Czarna polewka od Renée ma jednak wystarczająco motywujące działanie. Torres rzuca się w wir klubowego życia Nowego Jorku. Pierwsze kroki stawia, podpatrując profesjonalistów na parkiecie kultowego Palladium. Te wyjątkowe okoliczności nauki przechodzą do historii, dając początek nowemu rozliczeniu timingu w salsie. Torres nie zdaje sobie z tego od razu sprawy. Dopiero nauka "czytania" muzyki i pierwsze prowadzone przez Torresa kursy tańca uświadamiają mu błędnie stawiane kroki. Torres nie wraca jednak do mainstreamu. Tworzy własny, niepowtarzalny styl mambo, na punkcie którego zaczyna szaleć cały świat. Tak oto doświadczamy kolejnej fali zainteresowania tym stylem tańca od czasów Pereza Prado. Torres do dziś z szelmowskim uśmiechem powtarza w wywiadach - Guys, I was always on "2"...

Jako świeżo upieczony salsero bardzo szybko odkrywa w sobie "an instinct to put stuff together", zaczynając aranżować coraz bardziej intrygujące układy taneczne. Dwie pierwsze choreografie "Cayuco" i "Palladium Days" tworzy do muzyki Tito Puente. Zaprezentowane w New York Coliseum odnoszą sukces. Ciekawe więzy łączą Torresa i Puente. Oboje przychodzą na świat w tym samym Harlem Hospital i dorastają w tej samej hiszpańskiej dzielnicy El Barrio. Torres za młodu gra na kupionym przez mamę pianinie. Ma zostać muzykiem, ale przeszkadza mu w tym kontuzja małego palca u ręki. Puente z kolei planuje zostać zawodowym tancerzem, co ostatecznie uniemożliwia mu trwale uszkodzoną w czasie przejażdżki rowerowej kostką. Niedyspozycje Torresa i Puente zamieniają ich losy, tak jakby wirtuozerii żadnego z nich nie mogło na ziemi zabraknąć. Obie postacie nazywamy dziś królami mambo, w tańcu i w muzyce, w muzyce i w tańcu.

Swoją żonę wypatruje w tłumie kursantek. Maria, u boku Torresa, z nieśmiałej uczennicy przeistacza sie w pełną seksapilu tancerkę. Od ponad dwudziestu lat prowadzą wspólnie prestiżowe studio salsy w Nowym Jorku "Eddie Torres Dance Company". Przez wiele lat mawia się o nich "tancerze Tito Puente". Doprawdy ciężko o bardziej doniosłe dla salseros wyróżnienie.
Eddi Torres
Jesienią tego roku Torres po raz pierwszy w historii swojej kariery odwiedza Polskę, będąc honorowym gościem wspomnianego VI Warsaw Salsa Festival. W ciągu dnia prowadzi taneczne warsztaty, demonstrując żądnym autorskich smaczków salseros kolejne "open shines". Wieczorami w połach mieniących się garniturów, pod rondem wykwintnych, na bakier założonych kapeluszy bawi się rytmem clave i pianina. Serie wydawałoby się prostych figur są interpretowane w sposób, który podnosi je do rangi solówek doskonałych. Wyśmienite partnerworki Torresa z Melissą Rosado smakują równie wybornie. Bezcenne jest wrażenie widza, który patrzy na tancerza tak fenomenanie bawiącego się muzyką. I ta drobina nonszalancji, na którą pozwalamy tylko najwyższej klasy artystom... Owacje są długie, gorące, wołające "we want more!".


Ostatniego dnia festiwalu Torres przejmuje mikrofon, dziękując polskim salseros za serdeczną gościnę. Ku uciesze zgromadzonych podkreśla wysoki poziom salsy w Polsce i zaprasza ludzi całego świata do zabawy tańcem. Niemalże apeluje o przejście ponad podziałami. Na "1", na "2", Puerto Rico, New York, Los Angeles, nieważne i to. Podkreśla, że w tańcu istotny jest luz, własny styl, wymiana pozytywnej energii i spinająca to wszystko zabawa. Nie potrafiąca ukryć wzruszenia publiczność nagradza szczere i autentyczne wyznania artysty gromkimi brawami. Gdy gasną flesze, wiwatujący tancerze giną w strugach kolorowych świateł klubu i oddają się we władanie clave. W czwartą nieprzespaną, bo przetańczoną noc. Z wirującym w głowie przekazem króla mambo, który wiele lat wcześniej zmienia światowe oblicze salsy, a tamtej pamiętnej nocy małym prztyczkiem w zadarty nos ulepsza ważną część każdego z nas.


Sylwia Orczykowska